Dom czwarty | Katarzyna Puzyńska (cykl Lipowo #7)


"Czuła się trochę tak jak wtedy,
kiedy jechali do Utopców."


Nareszcie. Nawet nie zgadniecie, jak długo czytałam tę książkę. Chyba już kiedyś wspominałam, że potrafię rozciągać czytanie kryminałów Puzyńskiej na wiele miesięcy, by potem kończyć je w dwa dni, pogrążając się w historii, na którą musiał przyjść u mnie odpowiedni czas. Tak było na pewno z Z jednym wyjątkiem, ale i teraz z Domem czwartym. Zaczęłam go czytać chyba w czerwcu zeszłego roku (bo z tamtego okresu jest to zdjęcie), a skończyłam przedwczoraj 😃 Trochę to zabawne, a trochę zawstydzające, ale przecież w rezultacie kończę każdy tytuł i sięgam po kolejny. I do tego wszystko pamiętam! To jak było z tym Domem czwartym?


Z przyjemnością (i ekscytacją) wróciłam do znanych bohaterów z Lipowa. Po tym, co wydarzyło się w poprzednim tomie chyba jeszcze chętniej! Szokujący koniec Łaskuna zapowiadał coś interesującego, chociaż może niekoniecznie takich atrakcji spodziewałam się po kolejnej części cyklu. Czy ja w ogóle mogę o tym pisać? Czy to nie za duży spoiler?... Nieszczęście, jakie spadło na dwójkę bohaterów odbija się dość znacząco w ich postawach, również w trakcie prowadzenia nowego śledztwa. A nie jest to śledztwo zwyczajne. Znika bowiem ikona kryminałów Katarzyny Puzyńskiej, moja ulubiona bohaterka Klementyna Kopp. Ślad ginie w Złocinach, jej rodzinnych stronach, gdzie na prośbę matki była policjantka miała zbadać jakąś dawną sprawę morderstwa. Nie bez powodu Dom czwarty porównywany jest z klimatem Utopców (ach, Utopce! To dopiero była historia!). Atmosfera Złocin, dworku Drozdy, tragiczna historia sprzed lat. Poza tym te tajemnicze powiązania bohaterów, niepokojące graffiti, karzeł Kaj, dźwięk pozytywki i martwe kosy. A i również jak to u Puzyńskiej, równolegle biegnąca opowieść, tym razem z czasów wojny. Kto by przypuszczał, że tyle sekretów kryją te piękne tereny, na jakich rozgrywa się akcja kryminałów Puzyńskiej.

Dom czwarty to kolejna niezła historia. Ciekawa przemiana niektórych bohaterów, mimo że nie zawsze na plus (kto czytał, wie o kim myślę), dodała smaczku fabule. Wiadomo już, że będzie miała swój wydźwięk w nowej części cyklu. Tutaj dowiadujemy się również bardzo wiele o przeszłości Klementyny. Sama nie wiem, czy byłam gotowa na tyle zaskakujących informacji. Oczywiście już sięgam po Czarne narcyzy (ciekawe, kiedy je skończę), jednak gdzieś z tyłu głowy tkwi to uporczywe przekonanie, że tu, w Domu czwartym, czegoś mi zabrakło. Takie uczucie. Może znajdę to coś w Czarnych narcyzach.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:

***  
Puzyńska Katarzyna, Dom czwarty, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 576.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze