Szczęśliwy jak łosoś | Anna Kurek

"Jeśli coś zasługuje na określenie typowo norweskie
to możemy mieć pewność, że cały naród zatwierdził autentyczność 
owego przedmiotu lub miejsca. To przecież takie typowo norweskie 
mówić o tym, co jest typowo norweskie."

Ja też zacznę od "jeśli". Otóż jeśli ktoś niewiele wie o Norwegii, Anna Kurek odkryje przed nim wachlarz typowo norweskich (typisk norsk) pojęć, barwnych anegdot, kulturoznawczych smaczków i skandynawskiego humoru, który zamyka się w pięknym określeniu: stereotypy. Już na początku swojej książki ni to reportażu, ni rzetelnej literatury faktu autorka podkreśla, że stereotypów nie uniknie i rzeczywiście wywiązuje się ze swojej ala obietnicy. Coś, co wydaje się z początku jedynie luźnym wstępem do postrzegania Norwegii, okazuje się sednem całej publikacji. Jest lekko, dość lakonicznie, jest okrutnie stereotypowo (to raczej celowy zabieg), ale i całkiem wesoło, chociaż momentami trochę poważnie. Wymagający czytelnik nie znajdzie tu pięknej poetyki surowej przestrzeni i prawdziwych, wiarygodnych postaci, jak w cudownym Hen Ilony Wiśniewskiej; nie znajdzie też mocnych wrażeń z Dzieci Norwegii Macieja Czarneckiego. To nie tego typu książka. Tego typu książkę mógłby napisać prawie każdy, kto kilkukrotnie odwiedził ten zimny północny kraj i miał otwarte oczy i uszy. 

Nie będę jednak przesadnie surowa. Szczęśliwy jak łosoś to pogodna, przyjemna w odbiorze lektura, zawierająca wiele ciekawych informacji o Norwegii. Przyda się jako małe kompendium przed pierwszą podróżą, albo ciekawostka dla tych, którzy chcą zweryfikować swoją (albo autorki) wiedzę o kraju. Anna Kurek prowadzi bloga Norwegolożka, jest pasjonatką języka norweskiego, którego nauczyła się, z tego co pamiętam, samodzielnie. Obecnie pracuje jako lektor i tłumacz. Na zawiłości języka norweskiego (a raczej języków) poświęca w swojej książce spory rozdział. Z żywym zapałem (i skandynawskim dowcipem) przedstawia czytelnikowi typowe zachowanie typowej pary Norwegów i wcale nie ukrywa, że robi to z przymrużeniem oka. Zatem typowy Norweg lubi płacić podatki (bo widzi, na co są przeznaczane), nie przykłada zbytniej wagi do pracy (nie jest najważniejsza), przepada za mrożoną pizzą, taco, sączeniem snusu (tytoniu) pod górną wargą i uwaga samodyscypliną! Jest bardzo świadomy ekologicznie, segreguje śmieci, przestrzega zasad, biega, hartuje swoje dzieci, a przy tym dba, by wszystko, co robi i gdzie się znajduje, było koseling (wygodne, przytulne, coś w stylu duńskiego hygge, ale nie do końca). Do tego nadal wierzy w trolle i skrzaty. Przy pierwszym kontakcie jest raczej zdystansowany (w autobusie siedzi cicho i na nikogo nie patrzy), ale na imprezach bywa duszą towarzystwa.

Oczywiście jest jeszcze sporo takich typowo norweskich ciekawostek, a warto wspomnieć, że z tego typisk norsk Norwegowie są w zasadzie bardzo dumni. Z czego jednak dumni zdecydowanie być nie powinni, to niski poziom edukacji w szkołach i filozofia "jakoś to będzie". Szkoda, że autorka niewiele wspominała o sprawie Barnevernetu, ale to chyba zbyt rozległy problem, by ująć go w takiej zbiorówce (więcej jest u Czarneckiego). Muszę jednak przyznać, że Szczęśliwego jak łosoś czytało mi się naprawdę dobrze i bardzo szybko. Sama też nie jestem znawcą Norwegii, niektóre informacje były dla mnie nowe, choć chętnie poczytałabym o nich więcej z bardziej wnikliwych źródeł. Za to duży plus za pozytywne nastawienie autorki, które dominuje nad całą książką.

***
Kurek Anna, Szczęśliwy jak łosoś. O Norwegii i Norwegach, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2018, s. 309.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze