facebook instagram Goodreads
Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Spis treści
  • Jeśli szukasz...
    • Przestrzeni faktu
      • literatura faktu
      • Podróżnicze
      • popularnonaukowe
        • Antropologia sądowa
      • Reportaż
      • Wyprawy & odkrycia
    • Przestrzeni grozy
      • Horror
      • Thriller
      • kryminał
    • Przestrzeni dla dzieci
      • Albo młodzieży
    • FANTASTYKI
      • Literatura fantasy
      • sci-fi
    • Klasyki
    • ♦ Magii na Przestrzeniach ♦
    • Pięknego wydania...
      • Komiksy
      • Picturebooki nie tylko dla dzieci
    • Wyjątkowej prozy
  • Na dokładkę
    • Audiobooki
    • Luźne wpisy
    • * Mój dawny blog *
    • Starocie na Przestrzeniach
    • Wyzwania czytelnicze
      • 2025
      • Archiwalne
  • Serie
    • Dla dzieci i młodzieży
      • Strachociny
    • Reporterskie / podróżnicze
      • Amerykańska
      • Orient Express
      • Reportaż Czarnego
      • Seria podróżnicza Wyd. Poznańskiego
      • Seria reporterska Wyd. Poznańskiego
    • Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
    • Serie sci-fi i fantasy
      • Wehikuł czasu
      • Wiedźmin
  • O mnie
  • Kontakt

Przestrzenie tekstu

"— (...) Co o tym myślisz, Rick? Czy to może być prawda?
— Wszystko jest prawdą — odparł. — Wszystko, co ktokolwiek
kiedykolwiek pomyślał."

Brakowało mi Philipa K. Dicka i jego pokręconego, szalonego science fiction, dlatego cieszę się, że nareszcie przeczytałam jedno z jego sztandarowych dzieł. Łowca androidów w reżyserii Ridleya Scotta z 1982 roku to jeden z genialniejszych filmowych obrazów, jakie widziałam. Jeśli jednak ktoś będzie porównywał go z literackim pierwowzorem, może się bardzo rozczarować. Różnice są znaczne i zdecydowanie lepiej oceniać książkę bez nawiązań do filmu. Blade runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach? to przyjemne w odbiorze, interesujące soft science fiction, niestroniące — jak to u Dicka — od uroczego absurdu, sztucznego patosu, dające pole do filozoficzno-teologicznych rozważań i wielorako pod tym kątem interpretowane. Nietrudno jednak o podejrzenie, że wiele z kluczowych kwestii w Blade runnerze, to wymysł upojonego używkami umysłu, zwyczajne zwodzenie, bez drugiego dna. W tym cały urok tej, jak i innych powieści Philipa K. Dicka. 

Ponura wizja przyszłości po Ostatniej Wojnie Światowej. Na postapokaliptycznej, wyniszczonej Ziemi nikt już prawie nie mieszka. Ci, których nie stać na międzyplanetarną przeprowadzkę, trzymają się nostalgii za przyrodą, jedynej namiastki dawnego życia oraz ich głównego źródła empatii — posiadania zwierzęcia, najlepiej żywego, a jeśli nie jest to możliwe, choćby elektrycznego. W tym świecie, owładniętym potrzebą opieki nad żywym stworzeniem i dziwną religią — merceryzmem, Rick Deckard otrzymuje zadanie znalezienia i zlikwidowania serii humanoidalnych androidów typu Nexus-6, które wymknęły się spod kontroli.

Gdzie kończą się granice człowieczeństwa? Czy marzenie o elektrycznych owcach sprawia, że jesteśmy bardziej ludzcy niż... roboty? Ponadczasowa powieść Philipa K. Dicka kończy się dziwacznie i niesamowicie. Zresztą cała jest dziwaczna i niesamowita, poważna i niepoważna zarazem. Niepokojąca, smutna, na swój sposób poruszająca. Przesycona jakąś rezygnacją, ale i absurdalną nadzieją. Inteligentne pióro autora sprawia, że nawet absurd wydaje się w jego wydaniu najczystszym sensem. Wspaniale czytało mi się Blade runnera i jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.

***
Dick Philip K., Blade runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?, tłum. Sławomir Kędzierski, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2023 (pierwsze wydanie 1968), s. 272.

09:56 No comments
"(...) szukamy momentu w czasie,
kiedy można dokonać małej zmiany, by spleść to,
co jest, z tym, co mogłoby być, i otrzymać nowe to, co jest,
a wtedy szukamy nowego być może, stale i stale..."

Dla Wiecznościowców czas ma szczególne znaczenie. Wędrują przez Stulecia, dokonując drobnych, acz istotnych Zmian Rzeczywistości, wpływających często na historie epok. Nie szukają swojego miejsca w żadnym Stuleciu, bo nigdzie nie mogą pozostać na dłużej. Badają możliwości, szukają wyjść, dokonują nawet niewielkich poprawek w przekonaniu, że udoskonalają świat. Nie zakochują się, nie zakładają rodzin, gdyż nie to jest ich przeznaczeniem. Jednak podczas jednej z misji Andrew Harlan poznaje Noÿs Lambent, dla której gotowy jest złamać zasady, jakie obowiązują go jako Wiecznościowca. Zwłaszcza gdy dowiaduje się, że po kolejnej Zmianie Noÿs może zwyczajnie... zniknąć.

Ciekawa koncepcja, jak na powieść z 1955 roku. Podobało mi się zainteresowanie Harlana historią Prymitywu, podobał motyw kotła, który umożliwiał przemieszczanie się w czasie.
Podobało nawet zakończenie, choć podczas samej lektury miałam bardzo ambiwalentne odczucia, a nawet byłam przekonana, że nic już nie uratuje Końca Wieczności w moich oczach. Niestety w żaden sposób nie przemówiła do mnie historia miłosna, choć myślałam, że będzie interesującym elementem — w końcu zdawała się być zapalnikiem wszystkiego, jak i podstawową motywacją głównego bohatera. Jedyna kobieta, która występowała w książce, była w zasadzie bezbarwna, potraktowana w sposób przedmiotowy. Nie umiałam uwierzyć ani jej, ani Harlanowi. Z drugiej strony może warto przymknąć oko na mankamenty, osobiste antypatie, czy też nieco kulejący styl Asimova, i zaczekać na niezłą końcówkę. Ja sama raczej nie miałam serca do tej powieści. Podziwiam pomysł, znam literackie możliwości autora (chociażby z Preludium Fundacji), coś trzymało mnie do samego końca, jednak ani razu nie wciągnęłam się porządnie w fabułę. Wiem, że Koniec Wieczności zbiera wspaniałe opinie, ale dla mnie nie będzie to niezapomniana powieść sci-fi.

***

Asimov Isaac, Koniec Wieczności
, tłum.
Adam Kaska, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2022, s. 264.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania czytelniczego:

 

20:37 No comments

"Bo nie ma spraw małych.
Tak jak nie ma małego życia."


Jeśli potraktować Druciarza Galaktyki całkiem poważnie, okazać się może, że trafiliśmy na niezłą filozoficzną gratkę, ukrytą pod płaszczem pokręconej historii z pogranicza science fiction i fantasy. Pękającą od metafor, kluczowych prawd, głębszej symboliki. Mamy przeciętnego człowieka (z dość nieprzeciętną profesją), który o swojej wyjątkowości dowiaduje się dopiero, gdy zostaje przeznaczony do wyższych celów. Mamy wielką misję i epokowy projekt. Nawiązania do chrześcijaństwa, literatury (Faust), odwiecznej walki dobra ze złem. Jakież ciekawe odnajdziemy tu analogie, jakaż bogata wydaje się być warstwa symboliczna — mimo często absurdalnych i pozbawionych sensu wydarzeń. Pokiwamy głowami z uznaniem dla tego szalonego konceptu i może nawet zmieni on nasze życie... Tyle że Druciarz Galaktyki to tak naprawdę przyjemna, lekka i cudaczna, a do tego ponoć najzabawniejsza powieść w dorobku Philipa K. Dicka. Daliście się nabrać na ten filozoficzny bełkot? Nic dziwnego. Do pewnego momentu i ja czułam podniosłość sytuacji, fascynowała mnie ukryta pod wodą świątynia Heldskalla, zaskoczyła wszechobecna w tekście wieloznaczność. Czy Dick mnie oszukał, kiedy pod przykrywką doniosłej historii skrył zwyczajne, prowadzące donikąd bzdety, fantazyjny... żart?

Renowator ceramiki, Joe Fernwright, od dawna niepracujący już czynnie w zawodzie (na Ziemi nie ma czego naprawiać). Joe, którego jedyną rozrywką jest prowadzona telefonicznie Gra. Rozwiedziony, znudzony monotonią pozbawionej znaczenia egzystencji... Otóż ten Joe dostaje propozycję, która może zmienić wszystko, a zwłaszcza nadać sensu jego życiu oraz jego pracy. Na zlecenie tajemniczej istoty Glimmunga ma polecieć na Planetę Oracza, by tam pomóc innym wybrańcom przy wydobyciu legendarnej świątyni z odmętów mórz.

Brzmi niesamowicie, prawda? Druciarz Galaktyki Philipa K. Dicka rzeczywiście jest na swój sposób niesamowity i absolutnie nie czuję się oszukana, że wszystko to, co przyjmowałam z początku ze śmiertelną powagą, rozbiło się o mury nonsensu. Zgadzam się, że niektóre pomysły wydawały się tak bzdurne, że aż komiczne. Postać Glimmunga niesłychanie mnie bawiła. Podobnie jak rozmowy z mięczakiem, czy robot Willis. A jednak ci, którzy chcieliby doszukiwać się w Druciarzu Galaktyki ukrytych znaczeń, znajdą je, bo pod tą otoczką lekkiej kosmicznej fantastyki skrywa się przestrzeń do rozmyślań. Jeśli o mnie chodzi, Druciarz w żadnym wypadku nie przebił Ubika, ale ponownie narobił mi smaku na kolejne szalone powieści tego autora.

***
Dick Philip K., Druciarz Galaktyki, tłum. Jacek Spólny, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2020, s. 232.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania czytelniczego:

22:17 No comments
"Żaden z nas jednak nie tracił nadziei,

że następne drzwi będą właściwe."

Urocze, a może nawet wzruszające (mnie wzruszyło), łagodne science-fiction w przyjemnie starym stylu. Dla niektórych będzie to staroświecka, niewiele wnosząca historia o perypetiach pewnego wynalazcy i o podróżach w czasie. Dla innych Drzwi do lata okażą się wyjątkowo zgrabnie napisaną, niedługą powieścią, godną klasyki gatunku. Zaliczam się do tych drugich. Ujął mnie nie tylko styl Roberta A. Heinleina, ale również sam pomysł na książkę (poznacie go w autorskim wstępie). Nawet obecność kota nie popsuła mi dobrych wrażeń, choć nie zaliczam się do ich miłośników. Utrzymane w nieco zabawnym (choć to raczej zasługa usposobienia głównego bohatera niż wydarzeń), mocno obyczajowym tonie, pozbawione skomplikowanych naukowych opisów Drzwi do lata wydają się balsamem na wszelkie bolączki (i znakomitą lekturą na lato). Niestety trzeba przyznać, że pod kątem fantastyki naukowej wiele pomysłów z The Door into Summer (pierwsze wydanie jest z roku 1957) jednak trąci myszką. Przymykając na to oko, można niebywale wciągnąć się w tę przyjemną, dość sensacyjną historię. Wynalazki, podróże w czasie, zawirowania zawodowo-miłosne, a do tego jeszcze ten... kot. Szukaliście kiedyś własnych Drzwi do Lata?

Inżynier i wynalazca, Dan Davis, po tym, jak zostaje oszukany przez swoją narzeczoną Bellę i wspólnika Milesa, którego uważał za przyjaciela, postanawia — wraz z kotem Pete'm — zapaść w Długi Sen. Ta hibernacja, przeprowadzana za sporą kwotę przez towarzystwa ubezpieczeniowe, może pomóc mu obudzić się w nowym świecie (i w nowym życiu) za trzydzieści lat, a konkretnie w roku 2000. Rozgoryczony zdradą najbliższych, jak i utratą praw do swoich wynalazków, Dan decyduje się na zimny sen. Jednak najpierw zamierza wyjaśnić z podstępną parą kilka spraw oraz zostawić coś jedenastoletniej Ricky, która marzy, że Dan kiedyś się z nią ożeni. Akcja nabiera nieoczekiwanych zwrotów, a wydarzenia prowadzą naszego bohatera zarówno w przyszłość, jak i... w przeszłość.

"Jeśli się sprawdzi wszystkie drzwi, jedne z nich na pewno okażą się Drzwiami do Lata". Nie będę psuć Wam zabawy, tłumacząc dokładnie, czym dla Dana były Drzwi do Lata. Ta ujmująca, błyskotliwa i nieco sentymentalna książka Roberta A. Heinleina zostanie długo w mojej pamięci. Nie spodziewałam się, że trafię na tak przyjemne, lekkie sci-fi, które pochłonie mnie zupełnie... gdzieś w środku lata.

***
Heinlein Robert A., Drzwi do lata, tłum. Zbigniew A. Królicki, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020, s. 264.

07:48 No comments

"Być może z czasem staniemy się w pełni funkcjonalni,
jak stworzenia, które naśladujemy. Wykształcimy twarze bez wyrazu,
tylko oczy i usta, które wystarczą do utrzymania reszty ciała przy życiu.
Żadnych mięśni wywołujących uśmiech czy zmarszczenie brwi
albo zdradzających w jakikolwiek inny sposób,
co się kryje pod powierzchnią."


Tego lata postanowiłam przeczytać wreszcie Diunę, ale żeby dodać sobie animuszu przed lekturą kultowego (swoją drogą, słusznych rozmiarów) dzieła Franka Herberta, sięgnęłam po Rój — niejako na rozgrzewkę, aby zapoznać się ze stylem autora. Wydany osiem lat po Diunie, w 1973 roku, Rój Hellstroma jest przykładem klaustrofobicznego sci-fi, gdzie główna akcja dzieje się w zamknięciu. W tym przypadku jest to miejsce pewnego ekologicznego eksperymentu — farma w Oregonie, gdzie znany ekolog i entomolog Nils Hellstrom nagrywa tajemnicze filmy dokumentalne. Wizja mrocznego ula, społeczności funkcjonującej na wzór owadów. Wszystko to z dala od ludzi z Zewnątrz, którzy mogliby zaszkodzić całemu przedsięwzięciu. Czym jest Projekt 40, do którego chce dotrzeć tajna Agencja, dopatrująca się w działalności Hellstroma czegoś więcej niż tylko realizowania specyficznej inicjatywy naukowej?

Gdy podczas obserwacji terenu farmy Nilsa Hellstroma ginie jeden z członków Agencji, na miejsce udaje się kolejny zespół, by pod pozorem obserwacji ptaków, zdobyć jak najwięcej informacji o enigmatycznym projekcie. Wokół Hellstroma krążą bowiem podejrzenia o produkcję nowego rodzaju broni, co nieszczególnie podoba się obecnym władzom. Jednemu z agentów udaje się dostać na farmę i gościć u Hellstroma, jednak sekret, który skrywa ekolog... wymyka się ludzkiemu pojmowaniu.

Akcja Roju rozgrywa się błyskawicznie i śmiało można by uznać książkę Herberta za dobrą sensację, zabarwioną jedynie klimatem sci-fi, gdyby nie przerażające motywy i obrazy rodem z horroru. Koncepcja ludzkiego ula mrozi krew w żyłach. Znakomicie wypadło również rozpoczynanie rozdziałów fragmentami myśli oraz zapisków zarówno członków Agencji, jak i samego Hellstroma, czy jakoby sentencji spisanych z... Podręcznika Ula. "Ten świadek, owad, ma nad ludźmi przewagę trzystu milionów lat, ale go przewyższymy". Hellstroma napędza dążenie do gatunkowego przetrwania oraz dostatecznego wykorzystania zasobów Ziemi, kosztem maksymalnego upodobnienia się do stworzeń, które o wiele lepiej radzą sobie z pojmowaniem własnych ról w mechanizmie życia. Świat, w którym akcję osadza Herbert, wydaje się już w pewnym sensie zepsuty przez cywilizacyjny postęp, jak i zagrożony. Nie dziwi zatem (choć i szokuje!) ten hellstromowy genetyczny eksperyment.

Warto było przeczytać Rój dla poznania tej mrocznej koncepcji
, choć mi w pewnym momencie czegoś zabrakło. Może jakiegoś rozmachu? Przeplatające się, suche relacje agentów oraz Hellstroma (tu jednak zwracam honor Herbertowi — te Nilsa były dość filozoficzne), nadały nie tylko sensacyjnego charakteru książce, ale i nieco spłaszczyły temat, odwracając uwagę od potworności samego Ula. Osobiście chciałabym poznać jego genezę, może nawet więcej szczegółów. Ale pewnie to dobrze, że Herbert zostawił tyle pola do fantazji.

***
Herbert Frank, Rój Hellstroma, tłum. Andrzej Jakowski, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021, s. 398.

10:05 No comments
Older Posts

Od autorki

About Me

Witaj na stronie Przestrzeni
i rozgość się.
Znajdziesz tu literaturę historyczno-podróżniczą, klasykę grozy, opowieści niesamowite, urokliwe starocie, czasem dobre science fiction oraz wartościowe książki dla najmłodszych.

KSIĄŻKA NA DZIŚ

Podróże z moją ciotką | Graham Greene

2025 Reading Challenge

2025 Reading Challenge
Przestrzenie has read 2 books toward her goal of 52 books.
hide
2 of 52 (3%)
view books

RODZAJ

  • literatura amerykańska (66)
  • literatura angielska (44)
  • literatura australijska (2)
  • literatura francuska (3)
  • literatura hiszpańska (2)
  • literatura irlandzka (5)
  • literatura koreańska (1)
  • literatura niemiecka (8)
  • literatura norweska (7)
  • literatura polska (66)
  • literatura portugalska (2)
  • literatura szwedzka (13)
  • literatura słowacka (5)

Autor

  • Abbott Rachel (4)
  • Bradbury Ray (1)
  • Christie Agatha (1)
  • Clarke Arthur C. (1)
  • Dick Philip K. (2)
  • Forster Edward Morgan (1)
  • Gaiman Neil (1)
  • Greene Graham (2)
  • Herbert Frank (1)
  • Hesse Hermann (1)
  • Hill Susan (1)
  • Jackson Shirley (2)
  • Jacobsen Roy (3)
  • Jansson Tove (2)
  • Karika Jozef (4)
  • King Stephen (6)
  • Lem Stanisław (2)
  • Link Charlotte (2)
  • Paris B. A. (3)
  • Puzyńska Katarzyna (5)
  • Sapkowski Andrzej (2)
  • Theroux Paul (2)
  • Urbanowicz Artur (1)
  • Ware Ruth (2)
  • Wiśniewska Ilona (2)
  • Łuszczyński Dominik (7)

Ilustrator

  • Aisato Lisa
  • Chmielewska Iwona
  • Dziubak Emilia
  • Jeram Anita
  • Klassen Jon
  • Martin Emily W.
  • Rutten Mélanie

Wydawnictwo

Akapit Press Albatros Amber Bum Projekt C&T Czarne Czuczu Czwarta Strona Dowody na Istnienie Dwie Siostry Dwukropek Egmont EneDueRabe Ezop Feeria Filia Format Gereon Grupa Wydawnicza Foksal Harper Collins Książkowe Klimaty Kultura Gniewu MAG Mamania Marginesy Nasza Księgarnia Novae Res Otwarte Pascal Prószyński i s-ka Rebis Replika Sonia Draga Supernowa Słowne TADAM Tako Tekturka Vesper Videograf W.A.B. Wielka Litera Wilga Wydawnictwo AA Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Kropka Wydawnictwo Literackie Wydawnictwo Poznańskie Wydawnictwo Warstwy Wytwórnia Zakamarki Zielona Sowa Znak Zysk i S-ka audioteka Świat Książki

Ulubieni

  • To przeczytałam
    František Langer - Filatelistické povídky
  • Literackie skarby świata całego
    Miasto miłości i literatury [relacja z Paryża]
  • K-czyta | Blog książkowy
    Anna Bailey - Tamte dzikie dni
  • Przeczytałam książkę
    "Dunbar" Edward St Aubyn
  • ex libris Marty - blog o czytaniu, głaskaniu, wąchaniu oraz tuleniu książek i komiksów
    Boski plan. Zaufać Bogu na życiowych zakrętach - Kristen Clark i Bethany Beal (recenzja)
  • unSerious
    Akademia Holborn. Kły Daria Kwiecińska
  • Dosiakowe Królestwo
    Śmierć między wierszami - Alice Slater
  • Qbuś pożera książki
    Idee bez prądu, czyli „Miasto permutacji” Grega Egana
  • Świat fantasy
    Zapowiedzi wrzesień 2025
  • Książki na plaży
    "Żywe istoty" Iida Turpeinen
  • Varia czyta
    Nasze ostatnie spojrzenie - Rachel Abbott
  • Zacofany w lekturze
    Znautor (Rob Wilkins, „Terry Pratchett. Życie z przypisami”)
  • Koczowniczka o książkach
    „Śmierć na pływalni” Paweł Pollak
  • made by bibi
    Cat Stax
  • Jeden akapit
    „Dziennik irlandzki” Heinrich Böll
  • Magiczny Świat Książki i nie tylko
    Recenzja: „Kogut domowy” – Natasza Socha
  • Spacer wśród słów
    S. Benedykta Karolina Baumann "Teraz. Bardzo osobista historia"
  • Setna strona - blog literacki
    Chrobry - Grzegorz Gajek
  • Books Far From The Crowd
    O czytaniu. Raz jeszcze.
  • Z pamiętnika książkoholika
    "Instytut Absurdu" Justyna Sosnowska
  • Latające książki
    Oberki do końca świata - Wit Szostak
  • Zapiski na marginesie
    Śniadanie z kangurami i piknik z niedźwiedziami
  • Z piórem wśród książek
    Zbiorczo spod pióra w grudniu 2023
  • Wokół Faktu
    5 książek na Dzień Mamy idealnych na prezent. Te nowości wywołają uśmiech na twarzy mamy
  • Klasyka literatury popularnej
    Duchy nocy wigilijnej.
  • Zaczytana mama - blog o książkach i komiksach dla dzieci, grach, zabawach i wygłupach
    Kraina za mostem, czyli pełna tajemnic baśń w klimacie retro
  • Jane Doe z offu
    Ukochane dziecko – Romy Hausmann
  • Pierogi Pruskie
    Kto zabił Fiodora i kto nie lubi Aloszy albo o „Braciach Karamazow” Fiodora Dostojewskiego i Nabokoviada2
  • Czytam to i owo...
    PIKNIKI Z KLASYKĄ: O "Oliverze Twiście" rozmawiamy w 208. rocznicę urodzin Charlesa Dickensa
  • Książkojady
    Melancholia kota
  • Cząstka mnie
    "Szczęście dla zuchwałych" - Petra Hulsmann
  • Miros de carti. Blog o książkach
    Stefan Darda "Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót"
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Wszystkie treści zamieszczane na tym blogu (zarówno teksty, jak i fotografie) są mojego autorstwa i są chronione prawem autorskim [Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa: 4.02.1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych].

Wizyty

© Przestrzenie tekstu 2025

Created with by ThemeXpose