Piknik pod Wiszącą Skałą | Joan Lindsay

"Gdyby jej krzyk przerażenia usłyszał ktoś poza kangurem,
który przycupnął w kępie krzaków nieopodal,
piknik pod Wiszącą Skałą byłby jednym z wielu
pikników w letnie dni."

Tajemnica Wiszącej Skały. Tajemnica Pensji. Mroczne skutki niewinnego walentynkowego pikniku. To z pozoru dość przesadzona zapowiedź frapującej grozy, która spadła na pensjonarki elitarnej szkoły pani Appleyard, jak i wkrótce na całe otoczenie. Czy tę staroświecką, nieco powściągliwą i przykładną w stylu historyjkę, zarówno apatyczną, co łagodną, wyblakłą od australijskiego słońca, której to akcja, nim się w zasadzie porządnie rozpoczęła, już chyliła się ku końcowi można w ogóle nazwać thrillerem? Z pewnością nie takim, do jakiego przywykliśmy. Enigmatyczne okoliczności wydarzeń, poczucie subtelnego napięcia, które nie gaśnie aż do końca książki, mimo powolnego postępowania fabuły, niewyjaśnione zjawiska związane z osobliwym miejscem w pobliżu australijskiej góry Macedon wszystko to sprawia, że Piknik pod Wiszącą Skałą dla amatorów takiej specyficznej narracji będzie zarówno doskonałym thrillerem, jak i powieścią obyczajową, w której warto się niespiesznie rozsmakować. Innym zaś powieść Joan Lindsay może nieźle dać w kość. 

Fabuła Pikniku jest prosta i kręci się gównie wokół wydarzenia, które miało miejsce pewnego pięknego dnia 1900 roku. Grupa młodych pensjonarek z kilkoma nauczycielkami udała się na piknik w pobliże Wiszącej Skały urokliwego miejsca, gdzie można spędzić niejedno leniwe popołudnie. Niektóre z dziewcząt, nie chcąc wylegiwać się na trawie, postanowiły wybrać się na spacer po okolicy. To samo uczyniła jedna z nauczycielek. Jednak, gdy zbliżał się czas wyjazdu, okazało się, że nie wszystkie z nich wróciły na Tereny Piknikowe, gdzie czekała reszta. Zaginięcie, porwanie, a może śmierć wśród niebezpiecznych formacji skalnych? Jedno było pewne. Zniknięcie Mirandy, Marion, Irmy oraz panny McCraw sprowadziło na prestiżową pensję pani Appleyard wiele zamętu, ale także postępujących kłopotów.

Przyznaję, że przez pierwszych kilkadziesiąt stron Pikniku pod Wiszącą Skałą nie byłam entuzjastką stylu Joan Lindsay. Mimo barwnych opisów przyrody, jak i atmosfery tego ciepłego, choć tragicznego w skutkach dnia, nie potrafiłam wczuć się w grozę sytuacji, która, swoją drogą, została przedstawiona dość lekko, bez zbytniego dramatyzmu i przesady. Nie poznajemy żadnych tajników akcji poszukiwawczej, ani nawet szczegółowej reakcji otoczenia na zniknięcie dziewcząt. Wszystko jest relacjonowane na chłodno, bardzo estetycznie i poprawnie. Dopiero w pewnym momencie (może to kwestia wczytania się) coś się przełamało i fabuła zaczęła mi prawdziwie smakować, a nawet wciągać jak niejeden dobry thriller. Pamiętam, że podobne odczucia miałam dawno temu przy oglądaniu ekranizacji z 1975 roku. Może taki urok, w sumie już chyba kultowego Pikniku.

***
Lindsay Joan, Piknik pod Wiszącą Skałą, przeł. Wacław Niepolkólczycki, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2018, s. 288.


Książkę przeczytałam w ramach Wyzwania czytelniczego 2019 
(kategoria: thriller/kryminał z kobietą na okładce) oraz Czytamy klasykę.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze