Ostatnie dziecko lasu. Jak ocalić nasze dzieci przed zespołem deficytu natury | Richard Louv

"Jeśli mu tylko pozwolić,
dziecko zabierze swoje zagubienie w świecie
do lasu, opłucze je w strumyku
i wywróci na drugą stronę, żeby zobaczyć,
co się tam kryje."

"W przyrodzie dziecko odnajdzie wolność, wyobraźnię i prywatność". O ile dopuścimy nasze dzieci do małej polany w lesie, grubego konaru drzewa, czy brzegu rwącej rzeki. Choć częściej dotyczy to jakiegokolwiek "dzikiego" miejsca poza domem. Richard Louv, amerykański pisarz i dziennikarz, współzałożyciel organizacji wspierającej nowy ruch na rzecz natury, wychodzi z założenia, że współczesne pokolenie zostało pozbawione żywego kontaktu z przyrodą cierpi na tzw. zespół deficytu natury. I niekoniecznie jest to wina nowoczesnych technologii (chociaż wstrząsają słowa dziecka: "lubię się bawić w środku, bo tam są wszystkie urządzenia elektryczne"), które wydają się młodym bardziej atrakcyjne. To dorosły, który sam jako dzieciak wchodził na drzewa, budował forty i łapał raki w strumyku, swojemu dziecku zabrania wyjść za płot. Sam oglądał z okien samochodu puste pola i mijane słupy telefoniczne, dziecku zaś proponuje ekran smartfona w ramach rozrywki podczas podróży. Ograniczenia wprowadzane nawet w dobrej wierze, mające na uwadze bezpieczeństwo dzieci (a może ich większą kontrolę), stopują ich naturalną żywiołowość, odcinają od uroków natury, jak i... pozbawiają najlepszych wspomnień.

Richard Louv w swojej publikacji nie tylko przedstawia, w jaki sposób zmieniło się w ciągu wielu lat postrzeganie i podejście do natury (głównie jednak podaje dane ze swojego amerykańskiego podwórka), ale również oferuje przykłady konkretnych działań, służących odzyskaniu utraconej z nią więzi. I nie do końca chodzi tu o zapewnienie kawałka zieleni na ogrodzonym placu zabaw, gdzie dziecko będzie bawić się pod czujnym okiem rodzica. Może to być sprzeciw wobec zakazu budowy domków na drzewach. Zielone szkoły, obozy letnie. Zmiana mentalności samych dorosłych. "Niech odkryją w sobie miłośników ptaków, wędkarzy, wędrowców i ogrodników", niech pokażą dzieciom, że czas spędzany na świeżym powietrzu może być prawdziwe atrakcyjny. To żywy kontakt z przyrodą najlepiej zapada w pamięć, gwarantuje nutę przygody, aurę tajemnicy. Wielu z nas pewnie przyznałoby za jednym z bohaterów książki, że i "w przyjaźniach zawiązanych w czasie zabaw na dworze jest coś wyjątkowego".

"Mówiłam jej, żeby była uważna, zamiast żeby uważała". Tyle ważnych zdań pada w książce Richarda Louva, mimo że dla polskiego odbiorcy może ona wydawać się ciut nieprzystająca do jego rzeczywistości. Autor, mimo obszernego materiału badawczego zebranego głównie w amerykańskiej scenerii, przemyca wiele uniwersalnych prawd. Ostatnie dziecko lasu to książka, którą powinien przeczytać nie tylko rodzic zainteresowany rozbudzeniem u dziecka przyrodniczej świadomości, ale i ten, do kogo nie do końca przemawiają argumenty za propagowaniem dzikiego dzieciństwa, czy ogólnie pojętą ochroną środowiska. Przed lekturą należy jednak się nastawić, że nie jest to czysto poradnikowa publikacja, a raczej rozprawa poparta mnóstwem badań i obserwacji, zaś jej naukowy język i silnie aktywistyczny charakter mogą nieco odstraszać. Ja jestem zachwycona zarówno samą ideą przyświecającą całej książce, jak i wieloma jej fragmentami.




Za możliwość przeczytania Ostatniego dziecka lasu 
dziękuję Wydawnictwu:

https://mamania.pl/

***
Louv Richard, Ostatnie dziecko lasu. Jak ocalić nasze dzieci przed zespołem deficytu natury, tłum. Anna Rogozińska, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2020, s. 432.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze