Co mówią zwłoki. Opowieści antropologa sądowego | Sue Black
"Kiedy rozcinając tkanki zwłok,
zauważycie wypływającą jasną, tętniczą krew,
pamiętajcie — ostrzeżono nas — że zwłoki nie krwawią.
To, co przecięliście, to wasz palec."
zauważycie wypływającą jasną, tętniczą krew,
pamiętajcie — ostrzeżono nas — że zwłoki nie krwawią.
To, co przecięliście, to wasz palec."
Fascynująca — choć może pisanie w ten sposób o książce, której tytuł zawiera słowo zwłoki jest trochę nie na miejscu, to nie potrafię inaczej określić pozycji Co mówią zwłoki. Opowieści antropologa sądowego Sue Black, brytyjskiej profesor anatomii i antropologii sądowej. Autorka z prawdziwą werwą, zaangażowaniem, a nawet stosowną dawką humoru opisuje pracę antropologa sądowego. To dobra pozycja zarówno dla miłośników true crime, amatorów przystępnej literatury popularnonaukowej, jak i osób, dla których śmierć to wciąż tabu. Sue Black odczarowuje powszechne pojęcie śmierci. Oswaja z nią, a nawet... pokrzepia. Jej szacunek dla zmarłych, umiłowanie nauki, poświęcenie oraz poczucie misji naprawdę mnie ujęły. Emocje podczas pierwszej sekcji zwłok, sposoby identyfikacji ciał, smród formaliny, a przy tym przemyślenia na temat życia i śmierci, jak i osobiste doświadczenia autorki złożyły się na prawdziwie ekscytującą, pouczającą lekturę. Nie spodziewałam się, że "książka o zwłokach" może poukładać mi w głowie pewne rzeczy, wzruszyć oraz... zachwycić.
"Śmierć to śmierć, a nie sen lub bezruch". Autorka wcale nie patyczkuje się z czytelnikiem. Wspomina rzeźnię, gdzie pracowała jako trzynastolatka, opisuje dokładnie swoją pierwszą sekcję zwłok ("pierwsze studenckie cięcie zostaje w pamięci już na zawsze"), pisze o rozczłonkowanych ciałach, o identyfikacji ofiar katastrof. Antropolog sądowy, poza znajomością budowy ludzkiego ciała, musi posiadać wiedzę również o jego rozkładzie. To także on ustala kim zmarły był za życia, często pomagając rodzinom odnaleźć ciała zaginionych bliskich. Pomiędzy czysto formalnymi tematami, jak sposoby konserwacji ciał, akty donacji (anonimowi dawcy, którzy pragną służyć nauce nawet po śmierci), kremacja, kanibalizm, problem z nadmiarem grobów, czy niesamowita akcja Milion na kostnicę, w której brali udział pisarze kryminałów — Sue przemyca wiele osobistych wspomnień oraz rozważań. Pisze o ostatnich chwilach jej rodziców, o swoich córkach, poruszającej misji w Kosowie, udziale w sprawach kryminalnych, o swojej największej fobii, jaką są... szczury.
Rzeczowość, ale i polot wypowiedzi, prawdziwe, żywe emocje, niezwykłe (zważywszy na profesję) poczucie humoru, czy sposoby radzenia sobie w naprawdę paskudnych momentach. To zdecydowanie powinno wyróżniać książkę Sue Black na tle literatury gatunku. Po części zgadzam się z głosami krytyki, które zarzucają autorce Co mówią zwłoki, że nie wyczerpuje (a może nawet nie nadgryza) tematu, że jest to głównie jej biografia, okraszona jednostronnymi wynurzeniami. Mi to nie przeszkadzało. Nie zniosłabym chłodnej, czysto naukowej, bezosobowej narracji. Przy okazji bardzo polubiłam Sue i chętnie widziałabym taką nietuzinkową kobietę w swoim otoczeniu. To ona sprawiła, że poruszając się w istocie wśród zmarłych, wędrówka ta nie była ani trochę krępująca, i nawet jeśli momentami czuć było powagę sytuacji (opisy Kosowa), Sue potrafiła zachować rezon, a przy okazji sprawić, że co rusz szkliły mi się oczy.
***
Black Sue, Co mówią zwłoki. Opowieści antropologa sądowego, tłum. Adam Wawrzyński, Wydawnictwo Feeria, Łódź 2019, s. 404.
"Śmierć to śmierć, a nie sen lub bezruch". Autorka wcale nie patyczkuje się z czytelnikiem. Wspomina rzeźnię, gdzie pracowała jako trzynastolatka, opisuje dokładnie swoją pierwszą sekcję zwłok ("pierwsze studenckie cięcie zostaje w pamięci już na zawsze"), pisze o rozczłonkowanych ciałach, o identyfikacji ofiar katastrof. Antropolog sądowy, poza znajomością budowy ludzkiego ciała, musi posiadać wiedzę również o jego rozkładzie. To także on ustala kim zmarły był za życia, często pomagając rodzinom odnaleźć ciała zaginionych bliskich. Pomiędzy czysto formalnymi tematami, jak sposoby konserwacji ciał, akty donacji (anonimowi dawcy, którzy pragną służyć nauce nawet po śmierci), kremacja, kanibalizm, problem z nadmiarem grobów, czy niesamowita akcja Milion na kostnicę, w której brali udział pisarze kryminałów — Sue przemyca wiele osobistych wspomnień oraz rozważań. Pisze o ostatnich chwilach jej rodziców, o swoich córkach, poruszającej misji w Kosowie, udziale w sprawach kryminalnych, o swojej największej fobii, jaką są... szczury.
Rzeczowość, ale i polot wypowiedzi, prawdziwe, żywe emocje, niezwykłe (zważywszy na profesję) poczucie humoru, czy sposoby radzenia sobie w naprawdę paskudnych momentach. To zdecydowanie powinno wyróżniać książkę Sue Black na tle literatury gatunku. Po części zgadzam się z głosami krytyki, które zarzucają autorce Co mówią zwłoki, że nie wyczerpuje (a może nawet nie nadgryza) tematu, że jest to głównie jej biografia, okraszona jednostronnymi wynurzeniami. Mi to nie przeszkadzało. Nie zniosłabym chłodnej, czysto naukowej, bezosobowej narracji. Przy okazji bardzo polubiłam Sue i chętnie widziałabym taką nietuzinkową kobietę w swoim otoczeniu. To ona sprawiła, że poruszając się w istocie wśród zmarłych, wędrówka ta nie była ani trochę krępująca, i nawet jeśli momentami czuć było powagę sytuacji (opisy Kosowa), Sue potrafiła zachować rezon, a przy okazji sprawić, że co rusz szkliły mi się oczy.
***
0 komentarze