Strzeż się stracha | Dominik Łuszczyński (cykl Strachociny #1)

"I wtedy poczuł, jak na jego karku
zaciskają się patykowate palce.
Straszydło go dorwało."

Baliście się kiedyś stracha na wróble? Takiego z prawdziwego zdarzenia, stojącego na środku pola pszenicy, w obdartej koszuli, z wielkim dziurawym kapeluszem. Jest coś niepokojącego w tym dziwacznym straszaku, a dziecięca wyobraźnia z pewnością potrafi przypisać mu sporo grozy. Chociaż... nie tylko dziecięca. To właśnie stracha na wróble Dominik Łuszczyński wybrał na bohatera swojej książki Strzeż się stracha, pierwszej części serii Strachociny. Jeśli ktoś uważa, że horrory (opowieści z dreszczykiem) nie powinny być przeznaczone dla dzieci, albo z drugiej strony że takie historie w ogóle nie straszą, niech koniecznie sięgnie po tę książkę. Ze świecą szukać podobnej pozycji na polskim rynku wydawniczym. Niesamowicie trzyma w napięciu przy końcu każdego rozdziału wstrzymywałam oddech, a równocześnie jest przyjemna i łatwa w odbiorze. Do tego bardzo wakacyjna (co ciekawe, dobrze czyta się ją nawet jesienią!).
 
Początek lata. Zboże mieniące się w zachodzącym słońcu. Dla Patryka zaczynały się wymarzone wakacje, podczas których mógł wypróbować swój nowy rower urodzinowy prezent od rodziców. Niestety niefortunny wypadek w lesie szybko przekreśla plany chłopca. Nie to jednak jest w tym wszystkim najgorsze. W czasie powrotu do domu z zepsutym rowerem, Patryk zauważa nietypowego stracha na wróble na farmie starego Izydora. Co więcej, wydaje mu się, że strach patrzy mu prosto w oczy, szczerząc swoje przeraźliwe zębiska, aż w końcu... zaczyna go gonić! Oczywiście rodzice nie wierzą w opowieści syna, jednak Patryk zwierza się również przyjaciołom ze swojej klasy i to z nimi — Ulą, Antkiem i Damianem postanawia odkryć prawdę o straszydle, wplątując się w dużo straszniejszą historię niż początkowo mogło się wydawać.
 
Myślę, że i młodsze dzieci powinny mieć dedykowaną sobie literaturę z pogranicza horroru. Strachy w dziecięcym świecie nie są niczym niezwykłym. Często też przyjmują bardzo konkretne, choć wymyślone postaci potwora spod łóżka, czy ducha z głębi szafy. Strach na wróble uosabia dość specyficzny lęk. Dziwadło ma ludzkie kształty, porusza się na wietrze, i choć z oddali można pomylić go z człowiekiem, gdy tylko podejdziemy bliżej, zobaczymy, że z rękawów jego koszuli wystają pęczki słomy. Nawet mi przechodzą po plecach ciarki, jak pomyślę, że mogłoby ożyć i rzucić się na mnie w szaleńczym pędzie (jak na przykład taki Straszydlak). Myślę, że ważna jest konfrontacja z niektórymi lękami. Tutaj mamy do czynienia nie tylko z samym elementem grozy (straszeniem dla straszenia), jaką wzbudza słomiany potwór, ale również z motywami przyjacielskich więzi, wspólnej walki z niebezpieczeństwem, solidarności, chęci niesienia pomocy i ekscytującego przeżywania przygód. Z jednej strony następuje zaburzenie beztroski dziecięcych wakacji, z drugiej pojawia się coś niezwykle emocjonującego tajemnica. Nie wierzę, że dzieci przejdą obojętnie obok takiej wystrzałowej mieszanki.
 
Przynajmniej ja nie przeszłam ;) Chciałabym, aby to była książka mojego dzieciństwa. Nie przypominam sobie żadnych strasznych historii z najmłodszych lat (może poza bajkami braci Grimm i Muminkami) i zastanawiam się, skąd wzięło się moje późniejsze zainteresowanie literackim horrorem. Strzeż się stracha to świetnie napisana i znakomicie zilustrowana (przez Tomasza Kaczkowskiego) książka z tak zwanym dreszczykiem, przy której to książce nawet dorosły może mieć ciarki na plecach, jak i... dobrą zabawę. Słyszałam, że dzieciom też się podoba. Mój Najmniejszy musi do niej jeszcze dorosnąć, ale spokojnie, Strachociny cierpliwie poczekają. A ja już zacieram ręce na kolejną cześć cyklu!

***
Łuszczyński Dominik, Strachociny. Strzeż się stracha, il. Tomasz Kaczkowski, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2020, s. 128.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze