Rodzina | Louise Jensen

"Czuję się tutaj bezpieczna, powiedziała Saffron,
a ja wreszcie zrozumiałam. Świat był za duży.
Zbyt zatłoczony.
Zbyt przytłaczający."

"Rodzina z krwi. To określenie przyprawiało mnie o ciarki, ale oni wszyscy właśnie tak wyglądali, zgromadzeni wokół tamtego stołu. Jak rodzina". Jednak, czy nie tego potrzebowała teraz Laura? Rodziny? Tragiczna śmierć męża, konieczność zamknięcia własnej kwiaciarni i perspektywa utraty dachu nad głową. Do tego rodzina, która nie pierwszy raz się od niej odwraca. Dlatego propozycja zamieszkania wraz z 17-letnią córką Tilly na ekologicznej farmie zdaje się być dla niej wybawieniem. Garstka osób, które tam żyją i pracują, przypomina szczęśliwą, niemal samowystarczalną wspólnotę. Odciętą od świata i jego licznych pokus. Na Laurze, jak i na jej córce, największe wrażenie robi jednak ich gospodarz Alex. To on zobowiązuje się zapewnić im spokój i bezpieczeństwo, dopóki nie staną na nogi. Wkrótce okazuje się, że miejsce, które miało być ich azylem, staje się śmiertelną pułapką.

Muszę przyznać, że Rodzina trochę mnie zaskoczyła. Spodziewałam się większego skupienia na motywie sekty, jakichś przerażających rytuałów, typowego zamknięcia, prania mózgu. Pewne elementy zostały zachowane, jednak w Rodzinie nie do końca o to chodziło. Podobał mi się nacisk na psychologiczną stronę postaci, na tajemnice, jakie skrywały, ukazanie relacji miedzy różnymi członkami rodziny, a także na ewoluowanie postaw i zmianę postrzegania. Jako thriller psychologiczny Rodzina wypada całkiem nieźle, choć nie do końca przekonały mnie niektóre, nawet najbardziej sensowne rozwiązania. Wyszło trochę naiwnie, ale podobało mi się to, że autorka usiłowała wywołać w czytelniku dużo więcej emocji niż tylko strach, czy napięcie. "Ubrania, rzeczy, wszystko można było tak łatwo zastąpić. To ludzi trzeba się mocno trzymać i nigdy nie puszczać".

***
Jensen Louise, Rodzina, tłum. Ewa Kleszcz, Wydawnictwo Burda, Warszawa 2019, s. 432.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze