Listopad, u progu grudnia | 2021

Zniknij już, niemiły listopadzie, chociaż niczemu nie zawiniłeś. To mój pierwszy od dawna listopad, który sam w sobie był całkiem przyjemny. I dobry (nawet pomimo listopadowej pogody). Jedynie pewne wydarzenia nie pozwoliły mi się nim nacieszyć w pełni. Jak wiecie, stronię od szczególnie osobistych zwierzeń, dlatego wspomnę tylko, że wiele rzeczy zwaliło mi się na głowę niespodziewanie (wiele złych rzeczy) i miałam wrażenie, że w żaden sposób nie dam rady ich ogarnąć. Ale ogarniałam. Krok po kroku. Z zaciśniętymi zębami. 

Ponury, ciemny listopad zniknął cicho pod pierzyną śniegu. Na koniec dał mi na chwilę odetchnąć, żebym z lżejszą głową weszła w tegoroczny Adwent. Nie wiem jeszcze, jaki będzie grudzień, ale wyjęłam już świąteczne dekoracje, napisaliśmy z Najmniejszym list do Mikołaja, kupiliśmy sanki. W listopadzie przeczytałam cztery książki Dylemat B.A. Paris, który mnie nieco zawiódł, rewelacyjny thriller Inni ludzie C.J. Tudor, świetną drugą część cyklu Strachociny Niewesołe miasteczko Dominika Łuszczyńskiego oraz zbiór historii z Izraela (Mój mąż Żyd Sylwii Borowskiej). Wciąż słucham audiobooka Oszukana Charlotte Link i może uda mi się skończyć go jeszcze w tym roku.

To wszystko (pod kątem czytelniczym) wygląda całkiem nieźle. Czytałam w swoim rytmie, nic sobie nie narzucałam, bo to ostatnia rzecz, jaka była mi potrzebna. Niestety w ten sposób nie dałam rady przeczytać ani jednego tytułu z Jesieni z klasyką. Żałuję (naprawdę chciałam, żeby się udało), ale i na te książki przyjdzie czas. Zresztą, tak to już u mnie jest. Lubię robić plany, a potem... nowe plany... i nowe... A jak czasem uda mi się coś z nich zrealizować, to jest mały sukces ツ

A teraz wejdźcie ze mną w ten zimowy, świąteczny grudzień. Zeszłoroczny był dość wyjątkowy, ale głównie dlatego, że sama go sobie takim uczyniłam. Te zimowe kawki i herbaty z kalendarza, stos świątecznych książek, które zgromadziłam na przyszłość (dla Najmniejszego i dla siebie). Celebrowanie najdrobniejszych chwil, chociaż był to miesiąc niepewności i strachu przed tym, co miało nadejść. Ten będzie już trochę inny. Dużo we mnie świadomości, jak chciałabym go przeżyć duchowo, oraz radości, że Najmniejszy już tak wiele rozumie, więc mogę wprowadzać go w świąteczne tradycje i zacząć tworzyć najprzytulniejszy czas w roku, na naszych własnych zasadach. Chciałabym by N. miał dobre wspomnienia, dlatego już od weekendu grzejemy się pod świątecznym kocem, czytając Muminki i rozmawiając o zimie. Kolekcjonuję te momenty w głowie, ale będę starać się zachowywać je też na zdjęciach. Ten listopad nie był szczególnie fotogeniczny, więc tym razem nie zostawię Wam tutaj żadnej wspomnieniowej galerii. Może za miesiąc się uda. Tymczasem dobrego grudnia 😊

Zajrzyj również tu:

0 komentarze