Śmierć na Diamentowej Górze. Amerykańska droga do oświecenia | Scott Carney

"Dla wielu ludzi Wschód stanowi antidotum na zachodnią anomalię,
holistyczną przeciwwagę dla naszego chaotycznego życia."


Pustynne tereny Arizony. Ośrodek Diamond Mountain, gdzie charyzmatyczny guru Michael Roach proponuje uczniom własną, alternatywną wersję buddyzmu tybetańskiego. W jednej z pobliskich jaskiń odosobnieni, odsunięci przez swoją wąską społeczność, Ian Thorson i Christie McNally oddają się medytacjom. Wkrótce Ian umiera z powodu odwodnienia i dyzenterii. Christie, była żona Michaela Roacha, jeszcze nie tak dawno równoprawna przywódczyni buddyjskiego ośrodka, za późno wzywa pomoc. Scott Carney w swoim znakomitym reportażu (nad którym praca kosztowała go dużo więcej niż przypuszczał) usiłuje odtworzyć wieloletnią drogę Iana Thorsona w stronę poszerzania duchowości, która to droga doprowadziła go ostatecznie do... śmierci. To jednak nie tylko obraz określonego stylu życia i jego konsekwencji, ale również historia narodzin fenomenu gesze Michaela Roacha, jego działalności oraz powstania ośrodka Diamond Mountain, który o, zgrozo w dalszym ciągu funkcjonuje.

Żeby dobrze zrozumieć motywy postępowania Iana oraz jemu podobnych, autor sięga do początków mody na kulturę Wschodu, a szczególnie na buddyzm tybetański, który w Ameryce trafił na podatny grunt. Do prześledzenia życia i kariery Michaela Roacha, jego własnej interpretacji starożytnych buddyjskich pism, do wykładów, które prowadził z początku w skromnej księgarni Three Jewels, by później wraz żoną Christie McNally założyć imponujący ośrodek Diamond Mountain. Jego nauki, znacznie odbiegające od klasycznego buddyzmu, dlatego i przystępniejsze, a dodatkowo łamiące tabu (Michael nie miał nawet poparcia Dalajlamy), były pociągające dla ludzi takich, jak Ian, amatorów medytacji, jogi, stawiających w życiu na rozwój duchowy, ale również na szeroko pojęty sukces, ponieważ właśnie to obiecywał samozwańczy gesze. Czy już śmierdzi tu Państwu sektą? Podejrzenie, że Ian trafił do sekty nie odstępowało jego matki oraz rodziny, która usilnie starała się przywrócić chłopaka na właściwe tory.

O miesiącach milczenia, chorobie medytujących zwanej lung, kulcie bogini Kali, a także zagrożeniach, jakie pojawiły się w jego własnym życiu podczas pracy nad książką Scott Carney pisze w sposób niezwykle pasjonujący. Śmierć na Diamentowej Górze czyta się jak dobrze skonstruowaną książkę historyczno-sensacyjną, z której dowiemy się sporo z historii Ameryki, poznamy niebezpiecznie fascynujące sylwetki buddystów (gesze Michael, czy lama Christie), ale i z ekscytacją mieszającą się ze strachem prześledzimy wydarzenia, jakie doprowadziły do tak smutnego końca. Ten reportaż to również ostrzeżenie nie tylko przed wyznaniowym fanatyzmem, ale także przed pułapkami własnego umysłu, który nieustannie szuka prawdziwego szczęścia i uniknięcia cierpienia, często u wyjątkowo złych źródeł.

***
Carney Scott, Śmierć na Diamentowej Górze. Amerykańska droga do oświecenia
, tłum. Dominika Cieśla-Szymańska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, s. 320.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze