Mroczne archiwa. Śledztwo w poszukiwaniu książek oprawionych w ludzką skórę | Megan Rosenbloom

maskuje grozę wpisaną w ich powstanie."
"Przychodzą do nas w Halloween i chcą zobaczyć tę książkę. Nie po to istnieje nasza biblioteka, na litość boską...". Książki antropodermiczne, czyli książki oprawione w... ludzką skórę. Dzięki nietypowej i może odrobinę upiornej pasji, która w zasadzie stała się jej pracą — bibliotekarka medyczna Megan Rosenbloom przenosi nas w mroczne zakamarki medycyny i introligatorstwa. Zabiera do światowych bibliotek, które w swoich zbiorach przechowują okazy, o których istnieniu być może wielu z nas nie miało pojęcia. Makabryczne białe kruki kolekcjonerów, czy może namacalne efekty nieetycznych praktyk? Wygląda na to, że niełatwo trafić na autentyczną oprawę z ludzkiej skóry, ponieważ połowa książek zbadanych w przeciągu pięciu lat przez autorkę publikacji Mroczne archiwa. Śledztwo w poszukiwaniu książek oprawionych w ludzką skórę okazała się zwykłymi fałszywkami. Z tymi zaś, które rzeczywiście zostały uznane jako książki antropodermiczne wiążą się rozmaite, na ogół nieprzyjemne historie.
Skoro bibliotekarze, antykwariusze, czy kolekcjonerzy gromadzą książki z powodu różnych ich atrybutów, niekoniecznie związanych z samą treścią, zainteresowanie tą nieczęsto spotykaną, choć kontrowersyjną formą introligatorstwa, jaką jest oprawa z ludzkiej skóry, nie powinno nikogo dziwić. I na tym polu nietrudno o próby fałszerstw, czy podejrzane motywy samego powstania takiego kuriozum. Megan Rosenbloom przytacza nam wyniki swoich poszukiwań, łącznie z historiami ludzi, których skóry po śmierci posłużyły za oprawę książek (dodam, że pisanie o tym budzi we mnie pewien dyskomfort). W ludzką skórę oprawiona została biografia więźnia, który sam zażyczył sobie takiej pośmiertnej pamiątki, jak również uznane pozycje medyczne, a nawet poezje. W książce czytamy o garbowaniu skór, o upodobaniu do posiadania pamiątek z miejsc słynnych zbrodni (murderabilia), czy traktowaniu książek antropodermicznych jako elementów dekoracji domów strachu. Jednak Mroczne archiwa to pozycja skupiona w dużej mierze na historii medycyny, słynnych medykach dopuszczających się niekoniecznie zaszczytnych praktyk, o anatomach i studentach pozyskujących materiały do swoich badań nawet prosto z grobów.
Osobom, którym nie przeszkadza taka makabryczna tematyka, jak i tym zainteresowanym ciemną stroną historii medycyny książka Megan Rosenbloom powinna przypaść do gustu. Dużo zebranego materiału, kilka wątków osobistych, elementy szokujące, ale również te zwyczajnie niesmaczne. Nieznana tożsamość pacjentów, których skórę wykorzystano do stworzenia opraw książek (w odróżnieniu od znajomości nazwisk szanowanych lekarzy), samo wystawianie takich eksponatów, albo szczycenie się ich posiadaniem — to wszystko budzi we mnie osobisty sprzeciw, i choć siadałam do Mrocznych archiwów żywo nimi zaintrygowana, wraz z postępem czytania moje zainteresowanie tematem (przecinane co najwyżej zdegustowaniem) powoli znikało. Zastanawiam się, w jaki sposób autorka podtrzymuje w sobie tę pasję i co wpływa na jej potrzebę znalezienia jak największej ilości książek oprawionych w ludzką skórę.
***Skoro bibliotekarze, antykwariusze, czy kolekcjonerzy gromadzą książki z powodu różnych ich atrybutów, niekoniecznie związanych z samą treścią, zainteresowanie tą nieczęsto spotykaną, choć kontrowersyjną formą introligatorstwa, jaką jest oprawa z ludzkiej skóry, nie powinno nikogo dziwić. I na tym polu nietrudno o próby fałszerstw, czy podejrzane motywy samego powstania takiego kuriozum. Megan Rosenbloom przytacza nam wyniki swoich poszukiwań, łącznie z historiami ludzi, których skóry po śmierci posłużyły za oprawę książek (dodam, że pisanie o tym budzi we mnie pewien dyskomfort). W ludzką skórę oprawiona została biografia więźnia, który sam zażyczył sobie takiej pośmiertnej pamiątki, jak również uznane pozycje medyczne, a nawet poezje. W książce czytamy o garbowaniu skór, o upodobaniu do posiadania pamiątek z miejsc słynnych zbrodni (murderabilia), czy traktowaniu książek antropodermicznych jako elementów dekoracji domów strachu. Jednak Mroczne archiwa to pozycja skupiona w dużej mierze na historii medycyny, słynnych medykach dopuszczających się niekoniecznie zaszczytnych praktyk, o anatomach i studentach pozyskujących materiały do swoich badań nawet prosto z grobów.
Osobom, którym nie przeszkadza taka makabryczna tematyka, jak i tym zainteresowanym ciemną stroną historii medycyny książka Megan Rosenbloom powinna przypaść do gustu. Dużo zebranego materiału, kilka wątków osobistych, elementy szokujące, ale również te zwyczajnie niesmaczne. Nieznana tożsamość pacjentów, których skórę wykorzystano do stworzenia opraw książek (w odróżnieniu od znajomości nazwisk szanowanych lekarzy), samo wystawianie takich eksponatów, albo szczycenie się ich posiadaniem — to wszystko budzi we mnie osobisty sprzeciw, i choć siadałam do Mrocznych archiwów żywo nimi zaintrygowana, wraz z postępem czytania moje zainteresowanie tematem (przecinane co najwyżej zdegustowaniem) powoli znikało. Zastanawiam się, w jaki sposób autorka podtrzymuje w sobie tę pasję i co wpływa na jej potrzebę znalezienia jak największej ilości książek oprawionych w ludzką skórę.
Rosenbloom Megan, Mroczne archiwa. Śledztwo w poszukiwaniu książek oprawionych w ludzką skórę, tłum. Agnieszka Sobolewska, Wydawnictwo Znak, Warszawa 2021, s. 320.
0 comments