Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji | Paul Theroux

"Wprawdzie życie Południa podszyte jest warstwą
upiornej ciemności (...)"


Boczne drogi amerykańskiego Południa. "Sypiące się domy, skupiska baraków, (...) zabite deskami sklepy", a obok tego bezmiar zapierającego dech w piersiach krajobrazu. Uprzejmość i gościnność mieszkańców (niezależnie od ich koloru skóry, czy statusu społecznego). Paul Theroux w przepiękny sposób opowiada o swoich podróżach po Głębokim Południu Ameryki. O radości ze swobody jazdy własnym samochodem ("tylko w Ameryce można ufnie podróżować bez celu"), jak i o specyficznym klimacie Południa, w którym bieda i upadek (porównywane przez niego z tymi w Afryce), wciąż napięte stosunki między białymi a czarnymi, czy niesprzyjające warunki atmosferyczne (huragany i trąby powietrzne) zahartowują, ale również sprzyjają  poszukiwaniu wytchnienia, towarzystwa oraz rozrywki w licznych kościołach, których na Południu nie brakuje. Dobre jedzenie znajdziecie w rodzinnych lokalach soul food, serwujących tradycyjne, proste posiłki, wygodny motel u Hindusa (zwykle o nazwisku Patel), a miłą atmosferę na... jarmarku broni.

"Na Południu niedziela bez mszy, jarmarku broni albo meczu futbolowego jest dniem straconym". Dlatego Paul Theroux zabiera nas i do kościoła, i na kilka jarmarków. Rozmawia z ludźmi w przydrożnych barach, z osobami żyjącymi z zasiłków, działaczami społecznymi, którzy naprawdę pomagają innym. Ludzie opowiadają mu o zbieraniu bawełny, o podziałach, dyskryminacji. A zewsząd  łypią na niego przydrożne tablice z biblijnymi cytatami. Radiowi kaznodzieje grzmią o końcu świata. Niepokoi ulotka Ku Klux Klanu ("od przeszło pięćdziesięciu lat walczymy o interesy białych chrześcijan"). W hotelu ogłoszono zagrożenie tornadem, więc mogą wystąpić trąby powietrzne.

Spoza trudnej finansowo-bytowej sytuacji amerykańskiego Południa, z opowieści autora przebijają się nostalgia i sielankowość. Zrzucam to na karb wyśmienitego stylu Theroux, pewnego rodzaju melancholijnego, romantyzującego postrzegania, jak również wielu nawiązań do literatury oraz pisarzy (głównie Faulknera). Paul Theroux to znakomity obserwator-podróżnik, ale i prawdziwy literat. Ogromnie podobały mi się opisy jarmarków broni oraz odwiedzających je mężczyzn. Każda historia, każdy detal z drogi, każde wspomnienie  często pełne humoru, albo odpowiedniej dawki powagi, odsłaniają prawdziwą twarz prowincjonalnego Głębokiego Południa. Alabama, Missisipi, Arkansas. Allendale, Greensboro. "Ciasne, liche, brzydkie domy i zdezelowane przyczepy w oprawie cudownego pejzażu, ładnych, falistych, zielonych, gęsto porośniętych lasami wzgórz i cienistych, leniwych rzek". Gdy tylko skończyłam Głębokie Południe, poczułam, że mogłabym czytać je w nieskończoność.

***
Theroux Paul, Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji, tłum. Michał Szczubiałka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 544.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze