Oczy z Rigela | Roy Jacobsen

"(...) stanęła nieruchomo na środku przestronnego pokoju
i rozpłakała się, bo nie miała siły na nic innego,

ponieważ to, czego się szuka, nie daje się znaleźć,

bez względu na to, jak daleko się zajdzie."

Niesamowite są te powroty na Barrøy, choć to wcale nie tam zabiera nas Roy Jacobsen w Oczach z Rigela. To raczej powrót do tej szczególnej, kruchej atmosfery, do znajomej bohaterki, do uczucia, które nie zniknęło, odkąd poznałam Niewidzialnych, choć Białe morze nie spełniło pokładanych w nim nadziei (musiały być za wielkie). Oczy z Rigela przypomniały mi o tym prostym zachwycie, jaki wywołali we mnie Niewidzialni. Bo tutaj też to wszystko jest. Zachwyt i... cicha ekscytacja. Tym razem statyczna przestrzeń, tak charakterystyczna dla opowieści z Barroy, przemienia się w znikający krajobraz, ponieważ Oczy z Rigela to powieść drogi, powieść wypełniona poszukiwaniem, trudem, miłością i nadzieją. Po swojemu (po jacobsenowemu) subtelnie zatyka dech. Nie powtórzy fenomenu Niewidzialnych (nic nie powtórzy), ale mu dziwnie dorównuje. A może to mnie urzekła ta nagle ludzka, kobieca twarz Ingrid. Ingrid matki. Ingrid, która postanawia zawalczyć o miłość, może o rodzinę. Jej siła i determinacja chyba nigdy nie były tak wielkie, choć dobrze znamy ją od tej niezłomnej strony. Oczy z Rigela to szczególnie osobista historia, która wplata się jednak w inne, mijane po drodze w powojennej rzeczywistości. 

Ingrid wyrusza wraz z małą Kają na poszukiwania Aleksandra, a ludzie, których spotyka, raz pomagają jej, raz wpuszczają w manowce. Nikt nie mówi całej prawdy, każdy skrywa w sobie coś, co okazuje się częściej pokłosiem wojny niż tym, co tak naprawdę Ingrid chce odnaleźć (a może jest wręcz przeciwnie?). Trudne warunki podróży kontrastują z jej siłą i zaradnością. Przecina je śmiech małej dziewczynki, która przez całą drogę w ogóle nie płacze. Pociągi, puste stacje kolejowe, ubogie domy, brzegi morza. Ingrid podczas podróży robi zapiski w bloku rysunkowym, zbiera nietypowe wskazówki, mapy, zachowuje pamiątki, zapamiętuje spojrzenia. Jednak cel nie znika jej z oczu. Cel, który widzi w oczach Kai...

Niesamowita to proza. Nerwowa droga przedziwnie koi, daje nadzieję, choć przez mijane krajobrazy przewijają się smutek, pustka i poczucie opuszczenia. Nadal nie przypominam sobie, żeby w Niewidzialnych było tyle lakonicznych, dziwacznych zdań, które uwierały mnie już w Białym morzu. Jednak w Oczach z Rigela one jakoś pasują. To był naprawdę udany powrót na Barrøy nie-Barrøy. Do Ingrid. "(...) i czuła zaskakującą ulgę, że żadna z osób napotkanych po drodze nie powiedziała jej więcej, niż to, co powiedziała, jakby podróż widziana od tyłu stała się tak dobra, jak tylko mogła być".

***  
Jacobsen Roy, Oczy z Rigela, tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020, s. 256.

Zajrzyj również tu:

0 komentarze